Plan metra i kolejki w Berlinie |
Włóczyliśmy się po berlińskich brukach, próbując tamtejszych Currywurst i Fisch&Chips. JL zdecydowanie najlepiej odnalazł się na punkowym Kreuzbergu, gdzie nie wiedząc jeszcze, że tam właśnie jest, ale widząc kamienice upstrzone graffiti (tu podpinam link do świetnych zdjęć właśnie stamtąd), zaczął nucić The Ramones.
Najfajniejsze było jednak to, że JL znowu poczuł się jak w Bogocie, bo nikt na niego nie zwracał uwagi (w przeciwieństwie do Warszawy, gdzie ciągle mu się ktoś przygląda). W tym multikulturowym tyglu, jakim Berlin niewątpliwie jest, jest miejsce dla wszystkich i wszystkiego. I mnie to też zachwyca.
Chiva |
Berlin to też Berlinale. Z radością powróciłam do tej wieloletniej już tradycji wyjeżdżania zimą na ten międzynarodowy festiwal filmowy. Tym razem widzieliśmy tylko trzy filmy, każdy inny, każdy niezwykle ciekawy. Dwa były dokumentalne, jeden fabularny. Wszystkie zapadły nam bardzo w pamięć:
- czeski "Zamatoví teroristi" - http://www.youtube.com/watch?v=59RUyORL0mg
- kanadyjski "3 Histoires d'Indiens" - http://www.youtube.com/watch?v=uvJ14v0hOq8
- szwedzki (z fanatastyczną muzyką) "En du elsker" - http://www.youtube.com/watch?v=cbX0pTpy2B8
Niezwykle ciekawe są zawsze sesje pytań i odpowiedzi po filmach, szczególnie tych dokumentalnych, z reżyserami i aktorami. Ich wspomnienia, nasze emocje, piękne. I już się cieszę na kolejny rok.