czwartek, 23 maja 2013

[51].

Niemal codziennie podróżuję Transmilenio, to zestaw czerwonych autobusów pełniących w Bogocie rolę metra - mają wydzieloną jezdnię, wypasione stacje i są zapchane jak tokijskie metro... A że stolica Kolumbii jest wielkim miastem, to czasem spędza się w "transie" (jak mówią moi wolontariusze) godziny. Te można wykorzystać na: (1) poprawienie makijażu (delikatny lifting), (2) zrobienie pełnego makijażu, (3) zrobienie toalety totalnej. Dotyczy to oczywiście pań i dziewczyn. Panowie najczęściej są zatopieni w słuchaniu muzyki lub bawieniu się swoimi smart-telefonami.
(1) Poprawienie makijażu to nic wielkiego, lustereczko, puderniczka, szminka, czasem trochę różu i gotowe.
(2) Pełny makijaż zaczyna się podkładu oczywiście, potem długo się maluje oczy (doprawdy nie wiem jak te Kolumbijki to robią, bo kierowcy zachowują się, jakby wozili przysłowiowe ziemniaki, a nie pasażerów, więc władowanie sobie kredki czy eyelinera (!) w oko jest bardzo prawdopodobne), kredka do ust, szminka, róż, etc. Gdy pierwszy raz zobaczyłam, jak dziewczyna wyciąga z kosmetyczki srebrną łyżeczkę do herbaty i z dużą wprawą wywija sobie pomalowane wcześniej rzęsy, zdębiałam. (W domu spróbowałam z plastikową łyżeczką, efekt był opłakany...). Potem takich łyżeczek widziałam więcej, ostatnio spotkałam dziewczynę z zieloną. I jak się takie stworzenie obserwuje od początku, to jest to niezła frajda. Wchodzi taka szara myszka, a wysiada latynoska seksbomba z rzęsami jak firanki.

(3) Toaleta totalna to największa gratka, ale przeznaczona głównie dla tych pań, które jadą z jednego końca Bogoty na drugi. Wtedy wsiada się do autobusu z mokrymi włosami i nakręconym na grzywkę wałkiem nad czołem, albo dwoma. W czasie robienia pełnego makijażu (patrz wyżej), włosy sobie podsychają, można je od czasu do czasu zmierzwić, albo przeczesać, albo nakręcić na wolne palce. I "ya"! jak to mówią Kolumbijczycy.
Możecie sobie wyobrazić co taka pani/dziewczyna nosi w swojej torebce (a raczej torbie), żeby takiej metamorfozy w autobusie dokonać. Czasem liczba pędzelków, wacików, puzderek i innych przyrządów jest niezmierzona. Nie wspominając o lakierze do paznokci i zmywaczu (to jest "must"!) oraz jakimś perfumie.
I co najlepsze, często byłam jedyną osobą gapiącą się z fascynacją na taką kobietę. Na reszcie, a zwłaszcza na panach, nie robi to żadnego wrażenia! 

1 komentarz:

  1. wow ale odlot! nie widzialam pan z lyzeczkami. Poprosze o wpis o silowniach na wolnym powietrzu. buziak. e.

    OdpowiedzUsuń