czwartek, 25 lipca 2013

[54].

Nasze projekty w Cartagenie otworzylismy juz wiele miesiecy temu, ale jakos nie bylo okazji zeby tu przyjechac. Az wreszcie decyzja zapadla i znalazlam sie na lotnisku w gate nr 4 wsrod oczekujacych na samolot do Cartageny de Indias. Mimo ze w Bogocie bylo mniej wiecej 14 st. C,  to w sali odlotow panowala iscie karaibska atmosfera: panie w zlotych sandalach, sukienkach bez plecow i z plazowymi torbami na ramieniu, panowie w kapeluszach typu panama, klapkach i koszulach rozdartych na piersiach niczym Rejtan. Plaza.
Cartagena de Indias

Gdy wysiadlam z samolotu nie powitala mnie niestety zadna bryza od morza, tylko uderzenie goraca prosto  w twarz i zalanie sie potem zanim zdazylam dojsc do budynku i odebrac bagaz...

Za to wieczorem Cartagena sie zrekompensowala takim widoczkiem jak na obrazku :).

Mamy tu cztery glowne projekty:
- uczymy angielskiego lokalna spolecznosc z jednej z biedniejszych dzielnic Santa Rita - w grupie sa glownie osoby dorosle, ale bylo tez dwoje dzieciakow, bardzo bystrych i chetnych do nauki
- organizujemy czas wolny dla podopiecznych domow dziecka Fundacji "Ninos de Papel" - to glownie chlopcy w wieku od kilku do kilkunastu lat, ale jest tez kilka dziewczynek; trudne dzieciaki, i tak bardzo widac, ze potrzebuja uwagi i po prostu pobycia z nimi , nawet jesli nie potrafia tego okazac. Domy sa skrajnie biedne, wyposazone w naprawde najpotrzebniejsze rzeczy, a brakuje doslownie wszystkiego, od ubran, po srodki czystosci, o pomocach naukowych czy zabawkach nie wspominajac - dluga droga przed nami...
- uczymy angielskiego mlodziez z dzielnicy Daniel Lemaitre - to nie jest najbiedniejsza dzielnica, co widac po domach, ale tez po nastawieniu mlodych do nauki, przychodza nie zmuszani przez nikogo i tak garna sie do mowienia, ze czasem trzeba ustawic kolejke; postanowilam zorganizowac dla nich ekstra lekcje, bo skoro juz tu jestem, a i tak na krotko, to maksymalnie wykorzystam czas, ktory mam
Kolorowanki z dzieciakami
- bawimy sie z dzieciakami z fundacji, ktora wspiera dzieci z nowotworami - dzisiaj spadla na nas piatka, w wieku 3-6 lat i byla to najbardziej zywotna piatka dzieci, z jakimi kiedykolwiek bylo mi spedzac czas :). Robilismy kolorowanki, latawce, ukladanki i probowalam poczytac im troche, ale skonczylo sie na tym, ze czytalam sobie i naszemu wolontariuszowi Tavi, a dzieciaki szalaly obok... Mlodosc... :)
Cartagena jest bardzo nierowna, od luksusowych hoteli na brzegu Morza Karaibskiego, po slumsy tak niebywale biedne i brudne, ze nie moglam uwierzyc. W Bogocie chyba nie ma az takiej biedy, ale moze tez w tym ostrym sloncu tutaj wszystko wyglada na przerysowane. Czas tez jakby wolniej biegnie w tym upale i ludzie sa jakby bardziej melancholijni, choc muzyka - cumbia, mapale - oczywiscie pobrzmiewa na kazdym rogu.

sobota, 13 lipca 2013

[53].

Czas się pochwalić, żeby ten 'fundrejzer' nie pozostał tylko w tytule bloga. Po mniej więcej roku moich kontaktów ze szkołą na Malcie na konto fundacji wpłynęło ponad 7 tys. EURO :), ale po kolei.
Z najmłodszymi przygotowujemy niespodziankę dla Malty
W sierpniu ubiegłego roku była u nas na wolontariacie Karla. Karla pracuje jako tłumaczka w Parlamencie Europejskim, a my Europejczycy na obczyźnie zawsze trzymamy się razem. Kilka razy była ze mną prowadzić lekcje dla niewidomych dzieciaków i któregoś razu mi powiedziała, że jej mama pracuje w szkole na Malcie (skąd pochodzi) i co roku uczniowie zbierają pieniądze, żeby je przekazać na jakiś charytatywny cel. Zapytałam więc, czy mogłabym się skontaktować z jej mamą i zapytać, czy w przyszłym roku nie zechcieliby wesprzeć instytutu dla niewidomych dzieciaków w Bogocie. I tak to się wszystko zaczęło. Najpierw Simone, mama Karli powiedziała mi, że uczniowie będą organizować różne imprezy, na których będą np. sprzedawać ciasteczka, czy inne własnoręcznie zrobione wyroby, żeby zebrać pieniądze. Potem napisała mi, że jeden z uczniów postanowił wejść na Kilimandżaro i całą dotację z tego tytułu przekazać na moje dzieciaki. Była więc oddzielna strona www, gdzie można było śledzić wędrówkę Jamesa i wpłacać pieniądze. James wystąpił też w maltańskiej telewizji, a my dostarczyliśmy ładny list wspierający go, który był umieszczony na tej jego stronie www. Potem były jeszcze inne akcje i w sumie po roku kontaktów i działań udało się zebrać takąż pokaźną sumę. W podziękowaniu zrobiliśmy z dzieciakami niespodziankę dla naszych maltańskich przyjaciół - prezenty wypełnione naszymi serdecznymi podziękowaniami. Pracowaliśmy nad tym tydzień, a  dokumentacja zdjęciowa została wysłana w postaci prezentacji.

Ostatnie wykończenia prezentów
Teraz pracujemy nad budżetem jak te pieniądze najsensowniej wydać. Pierwotnie chcieliśmy kupić więcej sprzętów do sali muzycznej, jak komputer, nowe oprogramowanie, jakieś mikrofony etc. Okazało się jednak, że możemy zrobić inną, jeszcze bardziej wartościową rzecz. Część budynku jest zamknięta, bo zawaliła się w nim podłoga. Gdyby udało się tą część wyremontować, urządzić sypialnie, łazienki i salę do odpoczynku, instytut mógłby przyjąć ok. 30 nowych dzieci! I tak też zrobimy. Kupimy najpotrzebniejsze sprzęty do sali muzycznej, a za resztę zrobimy remont. Zaangażujemy też naszych wolontariuszy, którzy przyjeżdżają by realizować projekt "Construction & renovation", więc korzyść podwójna.

Bardzo się z tego cieszę, bo to będzie coś, co po mnie tu zostanie, obok, mam nadzieję, pamięci moich dzieciaków.
A to efekt końcowy naszych działań z dzieciakami

No i przymierzamy się do kolejnej większej akcji fundraisngowej. Udało nam się pozyskać dwa miejsca w college'u w Washingtonie dla dwóch naszych uczennic. Jedna poleci tam na semestr zimowy, druga na letni. To będzie niesamowite doświadczenie dla Andrei i dla Eryki. Będziemy potrzebować pieniędzy, by opłacić ich utrzymanie i dać im pieniądze na przybory szkolne i na przyjemności nastolatek. Już pracujemy nad newsletterem, który wyślemy do byłych i obecnych wolontariuszy i rozkręcimy jakieś dodatkowe akcje. Mam nadzieję, że i ten projekt zakończy się sukcesem.