piątek, 24 stycznia 2014

[62].

Taka mnie naszła refleksja i wspominki sytuacji z Transmilenio w Bogocie, jak tu w Warszawie, niosąc pudło z tortem, musiałam najpierw chronić go jak się dało w ścisku w metrze, a potem przepuścić trzy tramwaje, bo się po prostu do nich nie dało wejść.
A w Transmilenio jest taki miły zwyczaj, że jak ktoś siedzi, to czuje się w obowiązku jakoś ulżyć w niedoli tym, którzy nad nim wiszą, a już na pewno jak mają coś ciężkiego/gabarytowo niestandardowego w rękach. I tak zdarzyło mi się, że jakaś miła pani przejęła ode mnie kiedyś wielki bukiet kwiatów, a na moją uwagę, że trochę z niego kapie woda, podłożyła sobie na kolana swoją własną kurtkę i bez zmrużenia okiem przetrzymała mi ten bukiet szmat drogi, podczas gdy ja mogłam się normalnie trzymać (bo kierowcy Tranmilenio jeżdżą jak wariaci). Innym razem jakaś dziewczyna zaproponowała, że potrzyma na kolanach moją wielką torbę, wypakowaną jakimiś przyborami dla dzieciaków - nie była ciężka, ale na taką wyglądała.
I normą jest przejmowanie też siatek z zakupami a nawet dzieci! Te są zdecydowanie ufniejsze i bardzo chętnie sadowią się na kolanach obcych, bo i widok przez okno lepszy, a i czasem cukierka jakiegoś można dostać.
http://artisnoticias.blogspot.com

I tak sobie myślę, że może taka bezinteresowna uprzejmość też do nas przyjdzie w większej skali, bo jakieś przebłyski już są. Ostatnio z wielką i ciężką torbą nie mogłam znaleźć przejazdówki, żeby przejść przez bramkę w metrze i jakaś dziewczyna jeszcze raz odbiła swoją i mnie przepuściła :). No jest potencjał w narodzie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz