Dopiero 9 października, a w Kolumbii Halloween w pełni. Straszymy się od tygodnia. Wystawy sklepowe pełne wampirów, duchów i nieboszczyków. Nawet w mojej ulubionej cukierni Pasteleria Toledo na drzwiach od lodówek z napojami i ciachami poprzyklejanie pokrwawione łapki kościotrupa... trochę to apetyt co wrażliwszym odbiera, ale trudno, jak się bawić, to się bawić.
Ja cały weekend spędziłam na szukaniu halloweenowych zabaw dla dzieciaków, różnych szablonów do zabawek, które możemy zrobić, no i historii, którymi będę ich straszyć - po angielsku i po hiszpańsku :o).
Z dzieciakami z Colegio Ricuarte de Soacha zaczęliśmy dziś - robiliśmy maski. - "Teacher, teacher, czy drakula może mieć czerwone zęby?" To zależy, czy jest przed czy po... - "Teacher Monica, wytniesz mi oczy w mojej mumii?" Z radością...
- "Teacher, potrzebuję trochę dłuższy sznureczek" - Po co ci? - "Na szubieniczkę taką malutką..." I tak weszliśmy w halloweenowy klimat. W czwartek z moimi niewidomymi dzieciakami będziemy robić duchy z lizaków i chusteczek do nosa i łańcuchy papierowe do powieszenia - dyniowo-nietoperzowe. W planie jeszcze origami (mumia, nietoperz i kapelusz wiedźmy), ale zajmie mi to trochę czasu, więc pewnie wyrobię się dopiero na 31 października ;o).
Aaa, po drodze z Soacha do domu widzieliśmy przed jednym z biurowców dopasowaną do okoliczności ideę "wash&go", czyli dwa w jednym: bożonarodzeniową choinkę przystrojoną dyniami i szkielecikami. Oniemiałam. Szkoda, że pan kierowca prowadził autobus z prędkością światła, co skutecznie uniemożliwiło zrobienie jakiegokolwiek zdjęcia. Nic nie szkodzi, choinka postoi pewnie do stycznia :o).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz