niedziela, 7 października 2012

[24].

Blogi fascynują mnie odkąd zaczęły być modne. Najbardziej lubię te ilustrowane pięknymi zdjęciami - moda, przepisy kulinarne, albo po prostu coś codziennego co ma swoje naturalne, chwilowe piękno. Potem są blogi podróżnicze - pełne przygód, porad i oczywiście zjawiskowych zdjęć.
A ja dziś o blogach moich wolontariuszy :).
Fajnie jest poczytać historie, których się jest świadkiem, z różnych perspektyw. Bo na co dzień życie się toczy niby normalnie: biegamy do pracy w różne miejsca Bogoty, potem się spotykamy na lunchu, albo nie, potem znowu jakieś obowiązki, a wieczorem czas wolny i różne atrakcje. I niby ten sam dzień ma każdy z nas, a jednak totalnie inny.
Blog pierwszy - Lupe z USA: http://travelingsamaritan.com/
Lupe wychował się w domu dziecka. Miał sporo szczęścia, bo trafił na dobrych ludzi i do dobrej szkoły. Od kilku lat pracuje dla jednej ze stacji radiowej w Stanach, a gdy ma trochę urlopu spędza go właśnie jako wolontariusz. Bardzo lubię jego blog, bo jest zabawny, ale też refleksyjny i momentami bardzo filozoficzny. I Lupe robi świetne zdjęcia, tzn. robił, dopóki jego IPhone nie znalazł nowego właściciela, niestety...
Blog drugi - Eriki z USA: http://erikatrev.blogspot.com/
Spędzanie czasu z Eriką to zawsze niezła zabawa, bo ona jest po prostu tak pełna energii i otwarta na wszystko, że zaraża tym swoim optymizmem. Do tego uwielbia jeść i tym zdobyła moje serce :o). Specjalnie dla Eriki kupujemy biały cukier, bo rozczuliła nas stwierdzeniem, że ona wie, że brązowy cukier jest zdrowszy, bo nie przetworzony, ale jakoś dziwnie się z nim czuje, więc tęskni za białym... Blog Eriki jest zderzeniem amerykańskiego świata, w którym żyje, z kolumbijską rzeczywistością, w której przyszło jej żyć przez dwa miesiące. Jest tam mnóstwo śmiesznych uwag i spostrzeżeń, ale też czasem refleksja nad tym, kim jesteśmy  i dokąd zmierzamy.
Blog trzeci - Sary z USA: http://quartercenturyjourney.blogspot.com/
Sara urodziła się w Bogocie, ale została adoptowana przez żydowskie małżeństwo z USA, więc mieszka w Bostonie i prawie nie mówi po hiszpańsku. Jej decyzja o wolontariacie w Kolumbii to podróż w poszukiwaniu rodzonej matki. A jej blog to poszukiwanie - zakończone sukcesem, mogę zdradzić, dokumentuje właśnie jej blog. Sara jest trochę artystką, trochę ekscentryczką w sposobie swojego zachowania, ale przy tym tak urocza i zjawiskowa, że wszystko co jej dotyczy, wzbudza ogólne zainteresowanie.
Miłej lektury! :)

1 komentarz: