Z przesiedleńcami i historiami ich życia zetknęłam się po raz pierwszy w Kolumbii. To efekt trwającej już ponad pół wieku wojny domowej, gdzie FARC, Guerilla i paramilitarni (zbrojne oddziały partyzanckie, o różnych interesach, choć dużo tam "troski" o narkotrafic) skutecznie trzebią ludność na terenach, które okupują. Dla wielu rodzin jedyną szansą na przeżycie jest ucieczka z miejsca zamieszkania. Najczęściej wybierają Bogotę - największe miasto Kolumbii - z nadzieją na znalezienie pracy i osiedlenie się.
Jeden z pilotażowych projektów fundacji Emerging Voices polegał na opiece nad dziećmi przesiedleńców, w dzielnicy slumsów, położonej na południu miasta. Dzieciaki zostawały same na wiele godzin, podczas gdy rodzice imali się wszelkiej pracy, by utrzymać prowizoryczne domostwa. Rolą wolontariuszy, pod nadzorem opiekunek z tamtejszej pomocy społecznej, była opieka nad tymi dzieciakami - od pomocy przy ubieraniu, po karmienie, zabawę, czy kładzenie do snu. Niestety musiałam wyjechać z Kolumbii, zanim ten projekt się rozkręcił.
Ten program bardzo mnie uwrażliwił na losy uchodźców, przesiedleńców, imigrantów, słowem wszystkich tych, którzy muszą swoje życie zaczynać od nowa, często w bardzo niesprzyjających warunkach.
Dlatego z takim zainteresowaniem przeczytałam o inicjatywie Sekretarza Generalnego ONZ Ban Ki-moon'a, który zwołał na maj 2016 r. w Stambule World Humanitarian Summit - światowy kongres, podczas którego będzie dyskutowana pomoc humanitarna we wszystkich jej aspektach: od kataklizmów, przez konflikty zbrojne, brak wody i żywności, po zjawiska takie jak urbanizacja, czy rosnący przyrost naturalny w krajach mniej rozwiniętych (żeby nie pisać "trzeciego świata", bo tego określenia nie cierpię). Organizatorzy kongresu już w ubiegłym roku rozpoczęli szereg konsultacji, dyskusji i inicjatyw, żeby jak najlepiej się do niego przygotować. W tym roku odbywa się rekrutacja tzw. "Digital Advocates" - osób, które pomogą wypromować to wydarzenie w mediach społecznościowych na całym świecie i zachęcą do działania online. Miałam do wypełnienia dość długi kwestionariusz, gdzie musiałam przekonać, dlaczego właśnie ja powinnam takim wirtualnym ambasadorem WHS zostać. I udało się! Potwierdzenie na obrazku powyżej. Pękam z dumy!
W kolejnych postach z tego cyklu będę Wam zdradzać, co się aktualnie dzieje w WHS i wejdę trochę mocniej w szczegóły, bo inicjatywa warta poparcia. A tymczasem dziś rozpoczęły się konsultacje nad pomocą humanitarną w regionie Pacyfiku...
super, Moni :-) :-)
OdpowiedzUsuń