mój ulubiony t-shirt, już chyba vintage ;) |
Pamiętam czasy, kiedy kupiony t-shirt miał gruby bawełniany splot, nie nabierał dziwnych kształtów po pierwszym praniu i przede wszystkim nie farbował wszystkiego w pralce nawet jak był kolorowy. Jedną z takich bluzek mam do dziś, kupiłam ją na początku lat dwutysięcznych, kiedy reserved jeszcze było naprawdę polską firmą i szyło swoje rzeczy u nas.
Teraz wiele się zmieniło, do tego stopnia, że jak słyszę o "optymalizacji kosztów', która ma być wyjaśnieniem biznesowych decyzji o przeniesieniu produkcji do Azji, to budzi to mój opór. Żeby jednak było jasne: nie mam nic przeciwko dawaniu ludziom pracy, wspieraniu ich w wychodzeniu z ubóstwa i edukacji, która często z takimi inwestycjami się wiąże. Niestety, tak jak pewnie u większości z was, moje skojarzenia z ciuchami "made in Asia" to potworne warunki pracy, zatrudnianie dzieci, pozorne wyjście z ubóstwa, bo płace są tak niskie, że nie wystarczają na nic.
What's behind? (c) www.adeevee.com |
Rozmawiałam niedawno z B. o produktach wiklinowych, których największymi dostawcami są Indonezja i Wietnam. Część z nich produkowana jest seryjnie, w fabrykach, ale spora część przez ludzi w ich domach. I o ile łatwo sprawdzić (przez zamawiającego, tak sobie wyobrażam), jak działa fabryka, w jakich godzinach, jakie ma warunki pracy, o tyle jak skontrolować, czy kobiety pracujące w domach nie są wyzyskiwane, nie pracują ponad siły, mają zapewnione bezpieczeństwo? Bo oczywiście jest pokusa, żeby to, co wyprodukowane w domach było oznaczone "hand-made", a więc było droższe, sprzedawane jako oryginalne, unikalne. I tak pewnie koło się zamyka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz