wtorek, 24 lipca 2012

[7].

Cisza, spokój, nic się nie dzieje...
Kogo nie spytam, co u niego słychać, to prawie zawsze otrzymuję odpowiedź "ayyy! corriendo!", czyli że jest zabiegany (w wolnym tłumaczeniu), ma dużo pracy, w pośpiechu i stresie. Tylko że ten pośpiech i stres z naszym europejskim niewiele ma wspólnego. Bo tutaj wynika to zazwyczaj z chaotycznego zachowania, braku planu i jakiegoś chwilowego rozedrgania. A potem i tak wszystko kończy się przy kawce, albo czeka na "mañana". Brak też słowa "punktualność", a zamiast tego my, gringos, posługujemy się takim skrócikiem CST, czyli Colombian Standard Time. Jak się umawiamy na 21.00, to zdecydowanie przed 21.30 nie ma co się pokazywać. Trochę o tym zapominam, więc jak ostatnim razem podjechałam taksówką o 21.23 (a byłyśmy umówione, że zgarnę moją towarzyszkę o 21.30), to ona w ciężkim stresie wyleciała z mokrą głową i świeżo co pomalowanymi paznokciami... o 21.45. 
Taaak, jak to mówi Claudia, nasza śliczna wolontariuszka z Gwatemali: "the time here is an option". I im szybciej się człowiek do tego przyzwyczai, tym lepiej dla niego, bo pozwoli mu to oszczędzić mnóóóóstwo czasu.
Ja z moim temperamentem słyszę za to ciągle: "Tranquila muñeca, tranquila..." ;o)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz