sobota, 15 września 2012

[20].

Pierwsza impreza fundraisingowa zaliczona! Target osiągnięty, widoki na wsparcie rzeczowo-finansowe obiecujące.
Zorganizowaliśmy w naszej fundacji spotkanie dla przyjaciół, znajomych, wpływowych osób i wszystkich tych, którzy wcześniej w różny sposób deklarowali wsparcie dla naszych projektów. Argenis i Maria zrobiły furę empanadas i guacamole (czy wiedzieliście, że żeby guacamole nie czerniało, jak to avocado ma w zwyczaju, trzeba zostawić pestki w misce? naprawdę działa!), wolontariusze donieśli furę chipsów i ciastek, a my z Carlene i Margaret zrobiłyśmy dipy i podałyśmy z marchewką i selerem w słupkach. Pysznie i skromnie, tak jak miało być.
Miałam niezły stres witając po hiszpańsku wszystkich gości, przedstawiając agendę i potem prezentując projekt moich niewidomych dzieciaków. Chyba poszło dobrze, bo na drugi dzień jeden ze znajomych zadzwonił z wiadomością, że ma saksofon, których chętnie przekaże do pracowni muzycznej w ośrodku! :o)
Bardzo fajnie poszła też praca w grupach. Poprosiliśmy naszych gości, żeby podzielili się z nami swoimi doświadczeniami i pomysłami, jak lepiej zarządzać i rozwijać projekty. Niesamowite, jak świetny dostaliśmy feedback. Następne takie spotkanie za dwa miesiące.
Jak na tak krótki czas przygotowania, bardzo ograniczone środki i dość ograniczony czas na przegadanie wszystkiego z moją szefową, a do tego ten powszechny spontan, uważam że wyszło naprawdę super.

Ponarzekać mogę tylko na jakość wizytówek i koszulek, niestety. Szybkość rzadko idzie w parze z jakością... Okazało się, że agencja owa nie ma w zwyczaju przysyłać wizytówek przed drukiem, więc mieliśmy lekkie literówki i nieścisłości kolorystyczne. To samo wyszło z koszulkami - wszystkie odcienie niebieskiego i zielonego, tylko nie ten właściwy. Do poprawki. Przynajmniej z reklamacją nie było problemu.
A moja fajowa Siostra zaprojektowała śliczne hand-outy z listą potrzeb dla każdego projektu i bardzo, bardzo jej za to dziękuję :o*.

1 komentarz: