środa, 19 września 2012

[21].

Kolumbijczycy mają fajnie, bo obchodzą swoje Walentynki cały wrzesień. Ten główny dzień, czyli El Dia del Amor y la Amistad, przypada na trzecią sobotę miesiąca, ale przez cały miesiąc dzieją się tu różne fajne rzeczy dla zakochanych i bliżej zaprzyjaźnionych - w kinie, w knajpach, w dyskotekach, hotelach, agencjach turystycznych etc.
My w fundacji od kilku dni bawimy się w "Secret friend". Każdy losował osobę i przez tydzień zostawiamy tej wylosowanej/temu wylosowanemu małe prezenciki, liściki, coś miłego. Podrzucamy wtedy, kiedy jej nie ma, żeby nie wiedziała od kogo. Ostatniego dnia tygodnia kupuje się jakiś większy prezent, czyli te drobiazgi przez sześć dni  stanowią swego rodzaju wprowadzenie.
Zapote
Nieźle się przy tym bawimy. Ja wylosowałam Alyson z USA. Alyson uprawia jogę, gorliwie uczy się hiszpańskiego i naprawdę interesuje ją Kolumbia. Postanowiłam więc, że każdego dnia dostanie ode mnie coś typowego dla tego kraju, np. herbatkę Aromatica - piją to tu zamiast czarnej herbaty, która w ogóle nie jest popularna; ponque - takie piaskowe ciastko, które sprzedaje się w cukierniach, albo zapakowane w folię w supermarketach - może być z orzechami, rodzynkami, kakao, etc., wszyscy je tu jedzą pomiędzy posiłkami; mąka do zrobienia arepas - Alyson wspomniała, że chciałaby się nauczyć je robić, więc załączę do tego przepis; zapote - niesamowity owoc, który widziałam tylko w Kolumbii, albo momonsillos, zobaczymy :o).
Mi mój "secret friend" podrzucił chipsy bananowe, z liścikiem, że to jej/jego ulubione, więc ma nadzieję, że mi też będą smakować. A dziś batonik czekoladowy, mmmm.....
Wszystko co się łączy z tymi kolumbijskimi walentynkami jest oczywiście mocno kiczowate, zupełnie jak u nas. Serca ewryłer..., do tego ckliwe piosenki vallenato.
A w przyszły weekend jakieś ckliwe romansidło w kinie może...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz