Dzisiaj lekcji angielskiego nie było, bo wszystkie dzieciaki z ośrodka dla niewidomych miały imprezę walentynkową! Pogoda była super, więc profe Alberto wystawił się ze swoim keyboardem, mikrofonami i wzmacniaczem w patio. Ja dołączyłam w trakcie zabawy "Pasa, pasa la trompeta...", która polegała na tym, że dzieci w kole podawały sobie trąbkę w rytm muzyki. Muzyka przyspieszała i przyspieszała, aż w końcu milkła. Osoba, która w tym momencie miała w rękach trąbkę, musiała zatrąbić, co wcale nie jest łatwe. Ja nie dałam rady niestety, jakiś tylko charchocik wydobyła z siebie owa trąbka, gdy wypadło na mnie...
Gdy się jednak komuś udało, to następowała druga część zabawy, czyli dziecko podchodziło do keyboardu i prosiło o jakąś nutę, na przykład SI, i o instrument, na przykład akordeon. Wtedy Arley (lat 11) wymyślał jakąś melodię i intonował ją na keyboardzie zgodnie z żądaną nutą. Jak osoba zgadła, co to za melodia, śpiewała całą piosenkę. Oczywiście były to znane salsowe szlagiery. To było niesamowite! Te dzieciaki znają wszystko na pamięć i potrafią tak fantastycznie śpiewać! A potem ruszyliśmy w tany - w parach, w grupach, w pojedynkę. Tyle radości! Nie sądziłam, że profe Yohn, zazwyczaj spokojny i nieśmiały, jak tylko dostanie mikrofon do ręki przeradza się w zupełnego showmana, a profe Eduard nie tylko super gra na gitarze i innych przedziwnych kolumbijskich instrumentach, ale też śpiewa reggaeton! I fajnie było zobaczyć wszystkie dzieciaki ubrane jak dzieciaki, a nie w codziennych, smutnych dresikach, które służą za mundurki...
I do tego pogoda była dzisiaj cudna, słońce, ciepło, całkiem jak nie w Bogocie ;o).
Autorka nie rozpieszcza nas swoimi zdjęciami, a my wszyscy tacy jesteśmy ciekawi.
OdpowiedzUsuńw ośrodku dla niewidomych są pewne restrykcje co do zdjęć - muszę się usprawiedliwić..., ale obiecuję nadrobić ;)
OdpowiedzUsuń