poniedziałek, 9 maja 2016

[114.] Szkoła w Petak

Zaraz po śniadaniu poszliśmy do ryżowego domku, jak go nazywam (bo jest przy ryżowych polach), żeby przygotować dla dzieciaków lekcje. Mamy tam całe zaplecze, różne przybory szkolne, książki,  są laptopy, drukarki i kserokopiarka. Pełen luksus. Zajecia prowadzimy w dwójkach, ja razem z Dina z Libanu, która od lat mieszka w Kanadzie. Ja jestem obowiązkowa,  a Dina kreatywna, więc okazało się,  że świetnie się uzupełniamy. Dina od razu chętnie się dopasowala do mojego programu, czyli 'environmental education' (tylko ja spośród ok. 60 wolontariuszy go wybrałam,  chyba byłam za ambitna...).
Do szkoły musimy dojechać ok. pół godziny z naszej wioski. Dzieciaki już na nas czekały na podwórku przed szkołą,  entuzjastycznie nas witając.  Od razu udzielił się nam ten pełen euforii nastrój.  Trafiła nam się czwarta klasa, jedenaście dziewczynek i jeden chłopak. Rano dostałam informację od naszych koordynatorów,  że dzieciaki uczą się angielskiego dopiero od miesiąca,  nie oczekiwalyśmy więc z Dina zbyt wiele. Tymczasem dzieci nas pozytywnie zaskoczyły, bo sporo już wiedziały. Zrezygnowałysmy więc z powtórki poprzednio przerobionego materiału i od razu zaczęliśmy od słówek związanych z ochroną środowiska. Wyciagnelysmy też dzieciaki z klasy na wizję lokalna, okazało się,  że śmietniki są uszkodzone, śmieci walają się na podłodze i na podwórku. Będzie więc jutro sporo do zrobienia. Dzisiaj omówilysmy z nimi segregacje śmieci,  zobaczymy jutro ile z tego zapamiętały. W przerwie bawiliśmy się w tutejsza wersję "chodzi lisek koło drogi", a po przerwie mieliśmy zabawy na powtórkę słownictwa ze zwierzętami.  Na koniec uczylismy się piosenki "If you're happy and you know it", co oczywiście wzbudziło sporo radości,  szczególnie przy okrzyku 'hurray'.
Nawet nie wiem kiedy ten czas minął i już się nie mogę doczekać jutrzejszego dnia. Wyposażeni w jednorazowe rękawiczki i maseczki oraz worki na śmieci spróbujemy coś zmienić wokol szkoly, a może też w przyszłości tam, gdzie nasi uczniowie mieszkają. Wyspa Bali tonie w śmieciach niestety. Nie ma zrozumienia, ani potrzeby dbania o to co wokół.  Największym problemem są plastikowe reklamówki,  dawane wszędzie,  tak jak to kiedyś było u nas, zanim nie wprowadzono płatnych foliowych siatek,  a my nie nauczyliśmy się nosić ze sobą materiałowych toreb na zakupy. Może kiedyś to się zmieni i tutaj, bo jak na razie ten raj zamienia się miejscami w slumsy, niestety. To ostatni moment żeby to powstrzymać.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz