Atrakcją dnia była wizyta w 'Monkey Forrest', czyli przepięknym parku, w którym gospodarzami są małpy. Godnie odpoczywajace na świątynnnych rzeźbach i posagach, patrzące z politowaniem na setki turystów wykrzykujacych 'so cute! '.
Drugą atrakcją pokaz tradycyjnego tańca balijskiego - aktorzy w maskach, piękne tancerki i niby grecki chór polnagich panów, którzy po zakończonej sztuce narzucili na sarongi podkoszulki, włożyli klapki i w pełnym makijażu i czerwonymi kwiatkami za uchem ruszyli do swoich domów razem z publicznością.
Dowiedziałam się jeszcze ciekawej rzeczy o kulturze balijskiej, a dokładniej o ich stylu życia. Mieszkają pokoleniowo w osadach składających się z sześciu domów. Każdy z nich ma swoją funkcję, to na przykład kuchnia, rodzinna świątynia, dom dla starszych rodem i dla młodych opiekujacych się całą osada, a także dom ceremonijny, gdzie odbywają się wszystkie uroczystości rodzinne. I rzeczywiście, tam gdzie mamy kantyne fundacji, jest właśnie taka osada, z psem i galerią sztuki na dokładkę.
Jest przed 22, cudownie otulajacy upał o intensywnym zapachu jedzenia i ogrodu. Niesamowita odmiana do tego co na codzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz