środa, 11 maja 2016

[116.] Must be the music!


Przygotowując się do lekcji dzisiaj natrafiłam na genialny pomysł przeszukujac strony www o ochronie środowiska dla dzieci - robienie instrumentów muzycznych z zużytych opakowań. Dzieciaki uwielbiają robić hałas,  więc uznałam, że spróbujemy. Największym wyzwaniem było kupienie czegoś grzechoczacego w okolicznych sklepach, bo nie ma tu po prostu torebek z kaszą czy fasola, a ryż sprzedaje się w 30 kg workach... Kupiłam więc coś co przypominało jakieś orzeszki czy nasiona, które potem okazały się przekąskami i tylko ich cześć została wykorzystana do napełnienia butelek i puszek. Drugą część po prostu została przez dzieciaki zjedzenia w trakcie. Torebkę ryżu wyzebralam w naszej kantynie. Ze znalezieniem pustych kartonów,  butelek szklanych i plastikowych, czy puszek nie było żadnego problemu, leżą niestety wszędzie.  Nie przewidzialam tylko, że razem z nimi do mojej torby zabiorą się też mrówki... 
Najpierw więc umylismy pod bieżącą wodą moje znaleziska. Potem każde dziecko mogło sobie wybrać opakowanie i je dowolnie napełnić. Tak przygotowane zaklejalismy taśmą. No i zaczął się szał!  Nie wiem jak w tym czasie, kiedy my odpalilismy naszą orkiestrę deta, dziewczyny w sąsiednich klasach mogły prowadzić lekcje. No trudno. Jak koncert wyglądał,  można obejrzeć na filmiku.
A potem graliśmy w memory ze zwierzakami i to było niesamowite, jak dzieciaki się w to wciągnęły, jak już pojęły o co chodzi. Niektórzy mieli wypieki na twarzy! Ja przy tym chyba też, pilnując porządku ;).
Jeszcze chciałam napisać,  jak dzieci się z nami żegnaja po zakończonych lekcjach, bo nigdy czegoś takiego nie przeżyłam: każde dziecko podchodzi i najpierw robimy 'high five', potem żółwika, a potem delikatnie bierze moją prawą dłoń i przykłada ją z szacunkiem do swojego czoła,  a te bardziej bezpośrednie,  przytulaja się jeszcze do mnie obejmując w pasie. No rozplywam się przy tym całkowicie. 
Acha, co jeszcze ciekawe, zaraz za szkolnym podwórkiem jest świątynia.  Dzisiaj już od godzin południowych przybywali do niej wierni z ofiarami, wszędzie rozbrzmiewaly dzwonki i dochodziły odgłosy błogosławieństw. Bardzo mnie to zadziwia, że podczas gdy jedni z okolicznych wiosek świętują,  drudzy z tych samych wiosek są w szkole, pracują. Jak oni się w tym wszystkim rozeznają? Pojęcia nie mam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz