wtorek, 6 lutego 2018

[128.] Dig and twist, dig and twist...

Dość niesamowicie śpi się w nocy, kiedy budzi Cię hałasujący gibon...
Po śniadaniu poszliśmy sprzątać wybieg dla słoni. Tak, ich kupa jest naprawdę duża. Nie, nie śmierdzi prawie wcale, bo w 80% składa się z niestrawionej trawy. Jeszcze kilka dni i będę ekspertem ;).
Sarai-Mia ma 5 lat i uwielbia banany i trzcinę cukrową 

Dalej na liście zadań kopanie dołów  - powiększamy znacznie teren, żeby słonie miały więcej miejsca, ale musi być ogrodzony. Dół ma mieć jakiś metr głębokości i tyle szerokości i długości. Dość marny ze mnie kopacz, kiedy wszyscy skończyli swoje i poszli dalej, ja nie byłam nawet w połowie... Mix, nasz koordynator, zlitował się nade mną i wziął ode mnie takie narzędzie z mini szpadlem. Pokażę Ci. 'Dig and twist, dig and twist'. I w ten sposób w ciągu kilku minut pogłębił mój dół o 1/3, a dwie Chineczki nastoletnie, które są tu ze swoimi mamami, rzuciły się, żeby mi pomóc tę ziemię wyrzucić. I tak wspólnymi siłami miałam wykopany dół. Pleców nie czuję ...

Po obiedzie dalej grzebiemy się w ziemi, ale znacznie przyjemniej. W szkółce leśnej selekcjonujemy drzewka, wyrzucamy te uschnięte, przestawiamy je gatunkami, wybieramy te największe, które będziemy sadzić w dżungli w piątek. I w ogrodzie, bo niemal wszystkie warzywa i owoce, które tu jemy, są uprawiane na miejscu.
W szkółce z Eli i Mixem 

Potem znów przygotowywanie kolacji dla słoni. Dzisiaj z maczetą szło mi dużo lepiej, nabieram wprawy! I przy karmieniu odważyłam się pogłaskać Sarai-Mia, miała taki ciepły nos i chropowatą trąbę, wrażenie absolutnie niesamowite.
Jaszurki i pąjaki w ilościach hurtowych...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz