Pełnia szczęścia |
Po obiedzie wyprawa do pobliskiej szkoły. Dzieciaki wszędzie są takie same - podekscytowane, że ktoś egzotyczny do nich przyjechał i się można z niego pośmiać :), ale też bardzo ciekawe. Dziewczynki z zapałem biorą udział we wszystkich grach i zadaniach. Chłopcy pajacują oczywiście. Poziom angielskiego bardzo niski, nauczycielka znała tylko kilka wyrazów, co nie przeszkadzało nam świetnie się bawić. Po lekcji nasi koordynatorzy grali z chłopakami w piłkę, a dziewczynki albo spacerowały, albo grały w gumę (!). Dwie koniecznie chciały pobawić sie moimi włosami, więc wpinały mi kwiatki i układały na nowo fryzurę. Zostałam też poczęstowana guanabą, którą maczało się w proszku, który smakował jak zupa z proszku (dużo glutaminianu sodu) z chili. Robiłam dobrą minę do złej gry, bo było to wszystko okropne, a owoc potwornie twardy do tego. Na szczęście z odsieczą przyszedł Mix wołając nas do auta, koniec lekcji na dziś. Zostałam wyściskana, poprzytulana i pomachana ;).
Gra w gumę na całym świecie wygląda tak samo, tylko materiał się różni :) |
Po kolacji miały być tradycyjne tańce, ale tancerze nie dojechali. Zatem karty, żebym tylko zrozumiała zasady gry...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz