Cieszę się, że tu przyjechałam i dowiedziałam się od kuchni, jak wygląda odzyskiwanie zwierząt i przywracanie ich naturze. Poznałam niezwykłych ludzi, którzy poświęcili temu życie, rezygnując niemal z własnego. To cała machineria, poszukiwania, negocjacji, wykupywania, transportu (czasem z zagranicy, Pakistanu, czy np. Indonezji), by tylko słonie odzyskały wolność, godność, bezpieczeństwo. Jestem naprawdę pod wrażeniem tej pracy. Widząc nasze słonie tak radosne w dżungli, widać, że to ma sens.
Na pożegnanie jeszcze spacer z psami, wyczochranie, wygłaskanie. Lucie i Jack z Anglii, którzy się nimi opiekują, też robią cudowną robotę. Szczególnie tutaj, w Azji, gdzie psy nie mają łatwego życia. Jeśli ktoś chciałby ich wesprzeć nawet drobną dotacją, będą naprawdę wdzieczni: https://www.justgiving.com/crowdfunding/helpdogsincambodia
Nasz ostatni spacer z psami z Cambodia Dog Sanctuary |
Mam nadzieję, że pozostaniemy w kontakcie z moimi towarzyszami-wolontariuszami. Cudowni ludzie, wrażliwi, radości, przemili i pomocni, "chicken soup for the heart" (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi ;) ).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz